poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 8

LizPOV:
Siedziałam tak na łóżku myśląc o tym co przed chwilą miało miejsce. Właśnie całowałam się z JUSTINEM BIEBEREM kolesiem, o którym pisali w gazetach, mówili w radio i TV, że jest seryjnym mordercą i gwałcicielem, boże. Ale skłamała bym jeśli powiedziałabym, że mi się to nie podobało. Bo podobało i to jak jasna cholera. Matko co ten chłopak ze mną robi. Jeszcze 2 godziny temu  nie chciałam z nikim rozmawiać ani na nikogo patrzeć, a teraz mam ochotę wykrzyczeć, że kocham wszystkich i jaki to świat jest piękny.
Skierowałam się w stronę łazienki żeby się trochę ogarnąć. Pewnie rozmowa Justina i dr. Rommers trochę zajmie. Więc postanowiłam się ogarnąć i odwiedzić Casse. Zamknęłam się w łazience i spojrzałam w lustro. To co zobaczyłam to była jedna wielka katastrofa. Moje włosy całe tłuste sterczały na wszystkie strony, opuchnięte oczy od płaczu i braku snu, zniszczona pozbawiona barw cera, zaschnięte stróżki krwi na moich rękach, ubrana w o wiele za dużą bluzę Justina. Czym prędzej się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Gdy ciepła woda zaczęła spływać po moim ciele wydałam z siebie nie kontrolowany jęk rozkoszy. Umyłam dokładnie całe ciało i włosy po czym owinięta w ręcznik wyszłam z kabiny. Na ciało nałożyłam balsam i wysuszyłam swoje włosy spinając go w luźnego koka. Nie malowałam się bo nie widziałam w tym sensu. Ubrałam krótkie spodenki oraz z powrotem naciągnęłam na siebie bluzę Biebera ponieważ była strasznie wygodna no i nadal pachniała jego perfumami, które nawiasem mówiąc uwielbiam. Po wszystkich wymienionych wcześniej czynnościach spojrzałam ponownie w lustro. Teraz wyglądałam prawie dobrze. Podwinęłam rękawy bluzy chłopaka i zaraz tego pożałowałam. Na moich nadgarstkach były liczne ślady po cięciu. Czym prędzej naciągnęłam z powrotem rękawy i wyszłam z łazienki. Wsunęłam na nogi moje trampki i wyszłam z pokoju. Po chwili doszłam do wyznaczonego celu i zapukałam. Po sekundzie usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki zezwalający na wejście.
-Hey, Cassie. Mogę? - zapytałam niepewnie wchodząc do pomieszczenia.
-O mój boże, Liz! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła się w moją stronę. Przytulając mnie najmocniej jak się da. Odwzajemniłam uścisk i zamknęłam za sobą drzwi.
-Widzę, że stęskniłaś się za mną.
-Żartujesz? Ja tu szalałam. Nie chciałaś nikogo widzieć, z nikim rozmawiać ja tu od zmysłów odchodziłam.- krzyczała Cassie.
-Dziewczyno,uspokój się bo padniesz tu zaraz na zawał.
-Dobra nie ważne. Mów co się stało. Dlaczego przez tydzień się odizolowałaś, a teraz przychodzisz do mnie i wyglądasz jak by poprzedniego tygodnia w ogóle nie było.
-Cassie posłuchaj. To jest naprawdę długa historia. Obiecuję, że ci to wszystko powiem ale nie dzisiaj nie mam na to siły. Nie chcę dzisiaj o tym myśleć. Chcę żeby dzisiejszy dzień był do końca tak wspaniały jaki jest dotychczas.
-Dobrze rozumiem. -dziewczyna posłała mi  szczery uśmiech. - A co dzisiaj się takiego wydarzyło, że ten dzień jest dla Ciebie taki wspaniały, huh ?!
-No wiesz...- zaczęłam i mimo woli na moje usta wkradł się uśmiech.
-  Liz.. co mnie ominęło?- zapytała podejrzanie- I czy to ma jakiś związek z tym kim myślę ? - poruszyła sugestywnie brwiami, a na moich ustach automatycznie wymalował się jeszcze większy uśmiech bo wiedziałam, że ma na myśli Justina.
-No tak jakby. - zaczęłam nie pewnie. Gdyż ja nigdy nie mówiłam otwarcie o różnych rzeczach w porównaniu do Cassie. Ja zawsze wolałam zostawić wszystko dla siebie i z tym żyć nie żaląc czy chwaląc nikomu. Jednak dzisiaj czułam potrzebę porozmawiania z Cassie
i powiedzenia jej o tym.- Bo wiesz ja dzisiaj tak jakby całowałam się z Justinem- powiedziałam na jedynym wydechu.
-TY COO ?- Dziewczyna wytrzeszczyła oczy.- O mamusiu Liz. I jak ? Jaki on jest? Jak całuje ? Próbował czegoś jeszcze? - Pytania te wylatywały jej z ust jak z procy.
-Cassie! - krzyknęłam. I poczułam jak moje policzki pieką.- Błaaagam, przestań.
-Przepraszam, przepraszam.- Zaśmiała się.- po porstu jestem ciekawa ale OK, rozumiem. Powiedz mi tylko czy podobało ci się ?
-Eeemm... - zmieszałam się.- Taak. - odpowiedziałam a moje policzki pokryły się jeszcze większym rumieńcem.
-O jejkuuu, Mała Liz się rumieni na wspomnienie o Bieberze. - zaczęła się nabijać.
-Ohhh zamknij się !- zaczęłam się śmiać i rzuciłam w nią poduszką.
-Ałaaa- krzyknęła, śmiejąc się jeszcze głośniej.
Tak spędziłyśmy następne dwie godziny. Śmiejąc się, wygłupiając i rozmawiając.
Spojrzałam na zegarek była już prawie 18, a przyszłam tu lekko po 14. Justin już napewno skończył rozmowę z dr. Rommers. Pożegnałam się z przyjaciółką i skierowałam w stronę swojego pokoju.
JustinPOV:
Po skończonej rozmowie z Dr. Rommers , która nawiasem mówiąc nie powiedziała mi niczego czego bym nie wiedział. Poszedłem prosto do pokoju Liz. Zapukałem kilkukrotnie
do drzwi lecz nie uzyskałem odpowiedzi. Więc sam wszedłem  do środka. Dziewczyny jednak
w nim nie było. Postanowiłem na nią poczekać.
Rozgościłem się i położyłem na łóżku czekając na nią i zastanawiając się dokąd poszła.
Po niespełna godzinie usłyszałem jak drzwi się otwierają. Najciszej jak potrafiłem wstałem
i schowałem się za zasłoną, tak żeby Liz mnie nie zobaczyła jak zapali światło.  Dziewczyna krzątała się między pokojem, a łazienką. W momencie, w którym postanowiłem wyjść
z ukrycia rozległo się pukanie do drzwi. Liz, tanecznym krokiem pobiegła w stronę drzwi
z uśmiechem na twarzy, mimo woli na moich ustach pojawił się uśmiech widząc ją tak szczerze uśmiechniętą. Po chwili usłyszałem dwa głosy. Liz i Cassie.
-Cassie? Co ty tu robisz, przecież 5 minut temu od Ciebie wyszłam.
-Taak, taak wiem. Heey, co to za mina na mój widok ?
-Nic, nic myślałam, że to Justin.- po tych słowach mój uśmiech się poszerzył.
-Ahhh taak, czyli "ten co dobrze całuje" jest ważniejszy niż ja ?
-Niee, Cassie skończ!
-Dobra, dobra. Przyszłam bo zostawiłaś u mnie bluzę tego swojego Romeo.
-To nie jest mój Romeo! I dzięki, nie umiała bym bez niej zasnąć.
-Awwww... nasza mała Liz się zakochała.
-Cassie! daj spokój, wcale się nie zakochałam.
-Taak, taak ale pocałunek ci się podobał.
-TAK! NA BOGA, CASSIE! POWIEM TO TYLKO RAZ I WIĘCEJ TEGO NIE USŁYSZYSZ WIĘC TO SOBIE ZAPAMIĘTAJ. JUSTIN BIEBER MA NAJLEPSZE USTA JAKIE NOSIŁA ZIEMIA.
TEN POCAŁUNEK BYŁ KURWA KOSMICZNY. NIGDY GO NIE ZAPOMNĘ. ON JEST KURWA BOGIEM POCAŁUNKU, ZADOWOLONA?!
-O mój boże,Liz w życiu nie spodziewałam się, że jesteś taka wylewna.  Ale tak zadowolona.
I to bardzo, a teraz się ulatniam i miłej nocy z... bluzą. Buśka.
Nie czekając na odpowiedź Liz, Cassie wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami. Dziewczyna przewróciła oczami i poszła do łazienki . Po chwili wróciła ubrana w krótkie szorty i... moją bluzę. Poszła i usiadła na łóżku plecami do mnie i zaczęła pisać coś w swoim pamiętniku. Postanowiłem wyjść z ukrycia i najciszej jak potrafiłem podszedłem do niej.
-Więc, jestem Bogiem pocałunku hmmm?- wymruczałem jej do ucha. Liz podskoczyła
i pisnęła gwałtownie się obracając.
-BOŻE!
-Tylko Justin, ale skoro jak powiedziałaś jestem bogiem pocałunku, więc...
-Eeee.... Ty-ty to słyszałeś ?
-Eheeem... wszystko dokładnie. To, że to było kosmiczne, to mam najlepsze usta jakie nosiła ziemia i nawet to , że zasypiasz z moją bluzą jak pięciolatka z misiem.- zachichotałem, siadając koło niej. Liz spuściła wzrok, a na jej policzkach pojawił się ogromny rumieniec.
-Eee....No, wiesz.- Zaczęła się jąkać.
-Oj, kochanie nie wstydź się. To było słodkie. Ale jeśli chcesz to możesz spać nie tylko z moją bluzą. Jestem do dyspozycji.- uśmiechnąłem się i rozłożyłem ramiona.
Nie spodziewałem się takiej reakcji po Liz. Dziewczyna bez zastanowienia wtuliła się w mój tors. Objąłem ją  i jeszcze mocniej do siebie przytuliłem. Po chwili dziewczyna oderwała się ode mnie spojrzała mi w oczy i zaczęła:
-Justin...
-Hmm.- Mruknąłem
-Mam do Ciebie pytanie tylko się nie denerwuj.- szepnęła, spuszczając wzrok.

LizPOV:
Bez zastanowienia wtuliłam się w jego tors. Rozmyślając o tym co przed chwilą miało miejsce. Matko, Justin słyszał wszystko to co powiedziałam Liz. To było takie żenujące.
Po chwili oderwałam się od chłopaka zaczynając rozmowę.
-Justin...
-Hmm.- Mruknął
-Mam do Ciebie pytanie tylko się nie denerwuj.- szepnęłam.
-No, słucham.
- Opowiesz mi o sobie coś więcej ?- poczułam jak wszystkie jego mięśnie się napinają
i  zasysa powietrze.
- Co dokładnie?
- No, nie wiem na przykład o twojej rodzinie, o tym co robiłeś zanim tutaj trafiłeś. Chcę cie poznać bliżej.- mruknęłam.- Ale jeśli nie to nie. Przepraszam, że zaczełam ten temat.- Spuściłam wzrok.
-Nie, Liz jest w porządku. - powiedział chłopak podnosząc mój pod brudek bym mogła spojrzeć w jego oczy.- Ja po prostu boję się, że jeżeli ci powiem nie będziesz chciała mnie znać i powiesz, że mam wypierdalać.- blado się uśmiechnął.
-Nigdy tak nie powiem Justin.
-Więc dobrze, powiem Ci. Ale pod jednym warunkiem, źe potem ty opowiesz mi o sobie.
-Dobrze.- odparłam.
Chłopak przesunął się na łóżku i położył na nim. Klepiąc miejsce kolo siebie. Poszłam za jego propozycją i chwilę później leżałam głową na torsie Justina, a on obejmował mnie jedną ręką.
-Więc..- zaczął chłopak.-  Moja matka nie żyje, a mój ojciec lata po świecie i robi brudne interesy. Jest gangsterem. To przez niego moja matka nie żyje. Porwali ją na zakładnika
by dokopać mojemu ojcu. Niestety nie udało mu się jej uratować. Zmarłą gdy miałem niespełna 12 lat. Mam dwójkę rodzeństwa Jazzmyn i Jaxona, którymi opiekują się moi dziadkowie mieszkający w Canadzie. Ja nie utrzymuję z nimi kontaktów. Dla ich bezpieczeństwa.- po tych słowach wziął głęboki oddech i spojrzał mi w oczy. -Jesteś pewna, że chcesz znać resztę historii ? - zapytał. Skinęłam tylko głową i przejechałam opuszkami palców po jego policzku by zachęcić go do kontynuowania. -Więc, gdy miałem 15 lat zacząłem robić to co mój tata. Na początku zaczęło się niewinnie zwykłe rozprowadzanie dragów. Ale na tym się oczywiście nie skończyło. Potem zacząłem zabijać. Gdy nie dostawałem na czas zapłaty albo był jakiś inny powód dla którego to musiałem zrobić. Zabijałem. Więc moje życie tak właśnie wyglądało. Byłem dilerem narkotyków, zabijałem.
 A to wszystko dla kasy i dla zamaskowania bólu po stracie matki w tym interesie. Ale może
iskrę pozytywu w tym da się odszukać . Bo widzisz gdy byłem starszy, sam zacząłem brać. Piłem, brałem, chodziłem na imprezy i co noc miałem inną laskę w łóżku. Do dnia, w którym dostałem zlecenie pozbycia się 3 dziewczyn, które były ważne dla gości z gangu, na których mój zleceniodawca chciał się odegrać. Niestety wpadłem. Dlatego tutaj jestem. To jest właśnie ta iskra pozytywu. Trafiłem tutaj i poznałem Ciebie.- po tych słowach pocałował mnie w głowę i zaczął rysować jakieś kształty na moim ramieniu palcami.
-Justin... przykro mi z powodu twojej matki. - mruknęłam do jego klatki piersiowej,
na co chłopak nic nie odpowiedział tylko przytulił mnie bardziej.- Więc tak jak obiecałam opowiem ci też coś o sobie. Więc...- zaczęłam.- Moi rodzice zostali zamordowani na moich oczach jak miałam dziesięć lat. Po ich śmierci zaopiekowała się mną moja ciotka.
Dbała o mnie, troszczyła się jak o własne dziecko. Gdy miałam 14 lat załamałam się psychicznie wtedy wszystko się zaczęło. Zaczęłam się ciąć, wpadałam w ataki paniki.
W nocy miałam koszmaryę przypominające mi o wydarzeniach tamtej nocy. Próbwałam się nawet zabić kilka razy. Zamknęłam si w sobie. Wtedy ciotka postanowiła mnie tu wysłać
i żyłam tu sobie ponad rok, aż pojawiłeś się ty. - skończyłam swoją opowieść. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać.
-Shhh... Liz nie płacz, już wszystko dobrze. Jestem przy tobie.- chłopak szępnął mi do ucha zamykając w żelaznym uścisku.
-Ja,dziękuję Justin.
-Za co, kochanie ?
-Za to, że się przede mną otworzyłeś. Za to, że cię poznałam i za to, że jesteś kiedy cię potrzebuję. Nawet po twojej opowieści nigdy nie powiedziała bym ci, że masz wypierdalać.
-Nie musisz mi dziękować. A teraz połóż się spać jesteś zmęczona.- po tych słowach pocałował mnie w skroń.
-Zostaniesz ze mną?- zapytałam.
-Tak długo jak będziesz chciała Shawty.- odpowiedział i przytulił mnie do siebie.

Od Autorki :
Na rozpoczęcie roku szkolnego nowy rozdział. Chciałam go zadedykować mojemu kochanemu PJB <3
Zapraszam do czytania.

3 komentarze:

  1. Jejku jaki świeetny rozdział <33! Czekam na następny jestem bardzo ciekawa jak zakończy się całe opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na prawdę nazywa się Sue?

    OdpowiedzUsuń